Rozdział dwunasty
Jestem u Ethana od czterech dni, nie mogę narzekać. Jest całkiem spokojnie, jedyne czym mnie zaniepokoił to to, że dał mi wtedy tego skręta. Nie przejmuje się mną, nie zauważa też nowych blizn na rękach. Co akurat jest plusem. Martwi mnie tylko te narkotyki. Wczoraj znowu mi je zaproponował. Oczywiście odmówiłam, powiedziałam, że wtedy to był tylko jeden jedyny raz, ale nie dał za wygraną. Znowu zapaliłam. Coraz częściej myślę też o tym co robi Justin. Czy się o mnie martwi? W końcu za nie całe dwa tygodnie wraca ciocia Pattie. Co jej powie? Że uciekłam bo najpierw się kochaliśmy, a potem się pocięłam i na sam koniec Justin mnie zwyzywał od dziwek? Moje przemyślenia przerwał blondyn, z którym teraz mieszkam.
- Bree choć na obiad! - krzyknął z kuchni.
- Idę - odpowiedziałam i po chwili siedziałam na stołku barowym i piłam sok pomarańczowy.
Ethan przygotował przepyszne spaghetti.
- Chcesz potem może iść do kina? - zapytał.
- Jasne, dawno nigdzie nie byłam. Grają coś ciekawego?
Rozmowa zeszła na temat nowości w kinie, w końcu wybraliśmy się na jakąś komedie. Była strasznie śmieszna. Dawno tak się nie uśmiałam. Coraz bardziej lubiłam tego nieznajomego, który okazał się być taki bliski mojej osobowości. Całkiem mnie rozumiał. Wiedział kiedy zostawić mnie samą, a kiedy coś powiedzieć. Idealny materiał na przyjaciela. Mam nadzieję, że się nie mylę.
*tydzień później*
- Jesteś pierdolonym dilerem, a w dodatku sam jesteś uzależniony! - krzyczałam na cały dom Ethana.
- Nigdy nie zaprzeczałem - uśmiechnął się cwaniacko i zbliżył w moim kierunku. - Teraz i ty jesteś uzależniona, kochana.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? - zapytał jakby nie wiedział o czym mówię.
- Dlaczego wstrzyknąłeś mi to gówno? - z moich oczu wypłynęły pojedyncze łzy.
Przypomniał mi się wczorajszy wieczór. To jak gadaliśmy na tarasie, po czym poszłam spać. Wtedy Ethan wstrzyknął mi heroinę. Rano obudziłam się z trzema dziurkami po strzykawce, jak się potem dowiedziałam podał mi trzy porcję. Jednak o tym nie wiedziałam - do dzisiaj, bo to samo stało się rano. Wstałam, poszłam do kuchni, a on? Popchnął mnie na krzesło, przytrzymał i wstrzyknął narkotyk prosto w żyłę. Dwa razy.
Przypomniał mi się wczorajszy wieczór. To jak gadaliśmy na tarasie, po czym poszłam spać. Wtedy Ethan wstrzyknął mi heroinę. Rano obudziłam się z trzema dziurkami po strzykawce, jak się potem dowiedziałam podał mi trzy porcję. Jednak o tym nie wiedziałam - do dzisiaj, bo to samo stało się rano. Wstałam, poszłam do kuchni, a on? Popchnął mnie na krzesło, przytrzymał i wstrzyknął narkotyk prosto w żyłę. Dwa razy.
- Bo miałaś się uzależnić, skarbie.
- Po co? - usiadłam bezwiednie na łóżku w sypialni chłopaka.
- Bo twój kochany Justin nie będzie zadowolony, że zadajesz się ze mną, bo można powiedzieć, że nie przepada za mną. Plus doprowadziłem do tego, że uzależniłaś się od heroiny. Chyba chciałem go wkurzyć, tak, tak sądzę - usiadł obok mnie, ale ja szybko wstałam.
- Znasz Justina? Skąd?!
- Oh, Bieber, Bieber, skąd ja go znam. Zastanówmy się. Kupował zapewne coś i mi podpadł, albo ja jemu. Nie pamiętam, to nie istotne, ważne jest to, że go nie lubię. A jak kogoś nie lubię to robię tak, żeby ta osoba cierpiała, - zaśmiał się - a teraz rozbieraj się.
- Co? - odebrało mi mowę.
- Co myślisz, że dostałaś towar za darmo? Musisz zapłacić za to co dostałaś. Dalej, dalej rozbieraj się. Dajesz mała, bo ci pomogę.
- Ale ja cię nie prosiłam o te pierdolone narkotyki! Sam mi je podałeś bez mojej zgody!
- Nie ważne, ja i tak chcę się zabawić. Rozbierasz się czy ci pomóc? - zapytał, odpinając pasek od spodni.
Czy on myśli, że tak po prostu mu się tutaj oddam. Jeżeli tak to go pojebało. Nie mam zamiaru.
- Oj Bree, Bree oboje wiemy, że dziewicą to już nie jesteś - powiedział i popchnął mnie na łóżko. - Tak lepiej.
Próbował zdjąć moją bluzkę, ale nie pozwalałam mu na to. Sam był już w samych bokserkach.
- Nie rzucaj się tak! To ci nie pomoże! - uderzył mnie prosto w policzek.
- Odpierdol się ode mnie! - miałam nadzieje, że jakimś cudem ktoś mnie usłyszy i pomoże.
- Nie rzucaj się tak! To ci nie pomoże! - uderzył mnie prosto w policzek.
- Odpierdol się ode mnie! - miałam nadzieje, że jakimś cudem ktoś mnie usłyszy i pomoże.
- Kurwa, nie ruszaj się! Bo będzie tylko bardziej boleć.
Zdjął siłą ze mnie spodenki, jednak z koszulką nadal mu nie wychodziło. Wykorzystałam moment jego nie uwagi i zebrałam w sobie wszystkie siły. Zepchnęłam go z mojego ciała i jak najszybciej potrafiłam wybiegłam z pokoju.
- A ty dokąd mała?! - krzyczał za mną.
Zbiegłam ze schodów i już miałam chwycić za klamkę drzwi wyjściowych kiedy poczułam jak chłopak pociągnął mnie za włosy. Upadłam na ziemie, a on usiadł okrakiem na mnie. Próbowałam wyrwać się ile sił w rękach i nogach, ale był za silny.
- No to teraz się zabawimy - powiedział gdy położył swoje obleśne dłonie blisko mojego uda.
Wyciągnął za pleców strzykawkę z heroiną i bez problemu wstrzyknął mi ją w żyłę. Wstał i pociągnął mnie za sobą. Weszliśmy do kuchni, z górnej szafki wyciągnął kolejne dwie zapełnione strzykawki i ponowił czynność. Miałam już teraz 8 dziurek, a rano były tylko trzy. Czy to możliwe, że jeszcze tutaj jestem?
- Dostałaś małe dawki, masz szczęście bo mi się skończyła heroina, ale i tak możemy się zabawić prawda? - spytał chwytając mnie za podbródek - Patrz co tu mam - pokazał na swoją dłoń, w której trzymał mój telefon - Co zrobisz, żeby go odzyskać? Już się nie mogę doczekać.
- Zapomnij - wykorzystałam chwilę jego nie uwagi i wyrwałam mu telefon z dłoni.
Miałam szczęście, udało mi się szybko wybiec z jego domu. Biegłam ile sił w nogach, nie wiem jak długo. Próbowałam uciec jak najszybciej, by być bezpieczna gdy narkotyk zacznie działać, jeszcze bardziej. Biegłam przed siebie. W samych majtkach, bluzeczce i Roshe Run'ach. Jak ktoś patrzył na mnie z innego położenia to musiało to zapewne wyglądać komicznie. Mnie nie było do śmiechu. Właśnie uciekłam od człowieka, który chciał mnie zgwałcić, uzależnił mnie od heroiny, a co gorsza nie mam pojęcia gdzie jestem i dokąd mam iść. Gdy byłam pewna, że blondyn nie jest za mną, zwolniłam. Stanęłam jak wryta na chodniku. Z moich oczu ciekły łzy. Poznawałam to miejsce. Stałam przed domem, w którym to wszystko się zaczęło. Skoro tutaj się zaczęło to tutaj musi się skończyć. Nawet jeśli nie to nie mam wyjścia. Podeszłam pod drzwi wejściowe i niepewnie zapukałam. Z moich oczu cały czas ciekły łzy. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął on. Justin.
- Bree?! Co się stało - powiedział, a ja wyczułam zaskoczenie i przerażenie w jego głosie.
Nic nie powiedziałam tylko się do niego przytuliłam, a z moich oczu łzy leciały jeszcze mocniej. Nie liczyło się to złe co było, liczyło się to dobre. To, że czułam się bezpiecznie mimo tego wszystkiego co mi powiedział i zrobił.
- Justin proszę, nie puszczaj mnie. Nie zostawiaj mnie. Błagam - płakałam i szczerze wątpię, że wyrazie mnie zrozumiał.
- Kochanie, nie płacz. Już wszystko dobrze. Nigdzie się nie ruszam. Zostaje z tobą, a ty ze mną. Nie puszczę cię, nigdy więcej nie pozwolę ci odejść - pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przytulił.
Zdjął siłą ze mnie spodenki, jednak z koszulką nadal mu nie wychodziło. Wykorzystałam moment jego nie uwagi i zebrałam w sobie wszystkie siły. Zepchnęłam go z mojego ciała i jak najszybciej potrafiłam wybiegłam z pokoju.
- A ty dokąd mała?! - krzyczał za mną.
Zbiegłam ze schodów i już miałam chwycić za klamkę drzwi wyjściowych kiedy poczułam jak chłopak pociągnął mnie za włosy. Upadłam na ziemie, a on usiadł okrakiem na mnie. Próbowałam wyrwać się ile sił w rękach i nogach, ale był za silny.
- No to teraz się zabawimy - powiedział gdy położył swoje obleśne dłonie blisko mojego uda.
Wyciągnął za pleców strzykawkę z heroiną i bez problemu wstrzyknął mi ją w żyłę. Wstał i pociągnął mnie za sobą. Weszliśmy do kuchni, z górnej szafki wyciągnął kolejne dwie zapełnione strzykawki i ponowił czynność. Miałam już teraz 8 dziurek, a rano były tylko trzy. Czy to możliwe, że jeszcze tutaj jestem?
- Dostałaś małe dawki, masz szczęście bo mi się skończyła heroina, ale i tak możemy się zabawić prawda? - spytał chwytając mnie za podbródek - Patrz co tu mam - pokazał na swoją dłoń, w której trzymał mój telefon - Co zrobisz, żeby go odzyskać? Już się nie mogę doczekać.
- Zapomnij - wykorzystałam chwilę jego nie uwagi i wyrwałam mu telefon z dłoni.
Miałam szczęście, udało mi się szybko wybiec z jego domu. Biegłam ile sił w nogach, nie wiem jak długo. Próbowałam uciec jak najszybciej, by być bezpieczna gdy narkotyk zacznie działać, jeszcze bardziej. Biegłam przed siebie. W samych majtkach, bluzeczce i Roshe Run'ach. Jak ktoś patrzył na mnie z innego położenia to musiało to zapewne wyglądać komicznie. Mnie nie było do śmiechu. Właśnie uciekłam od człowieka, który chciał mnie zgwałcić, uzależnił mnie od heroiny, a co gorsza nie mam pojęcia gdzie jestem i dokąd mam iść. Gdy byłam pewna, że blondyn nie jest za mną, zwolniłam. Stanęłam jak wryta na chodniku. Z moich oczu ciekły łzy. Poznawałam to miejsce. Stałam przed domem, w którym to wszystko się zaczęło. Skoro tutaj się zaczęło to tutaj musi się skończyć. Nawet jeśli nie to nie mam wyjścia. Podeszłam pod drzwi wejściowe i niepewnie zapukałam. Z moich oczu cały czas ciekły łzy. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął on. Justin.
- Bree?! Co się stało - powiedział, a ja wyczułam zaskoczenie i przerażenie w jego głosie.
Nic nie powiedziałam tylko się do niego przytuliłam, a z moich oczu łzy leciały jeszcze mocniej. Nie liczyło się to złe co było, liczyło się to dobre. To, że czułam się bezpiecznie mimo tego wszystkiego co mi powiedział i zrobił.
- Justin proszę, nie puszczaj mnie. Nie zostawiaj mnie. Błagam - płakałam i szczerze wątpię, że wyrazie mnie zrozumiał.
- Kochanie, nie płacz. Już wszystko dobrze. Nigdzie się nie ruszam. Zostaje z tobą, a ty ze mną. Nie puszczę cię, nigdy więcej nie pozwolę ci odejść - pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przytulił.
~,~
No to mamy kolejny rozdział. Dziś przychodzę do was z dłuższym, bo nie chciałam uciąć w momencie otwierania drzwi. To by było chamskie, haha. Chciałabym wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze, uwierzcie one naprawdę pomagają w pisaniu.
Jak wam się podoba nowy rozdział? Nie wiem kiedy następny bo jestem chora, ale postaram się coś napisać :)
Na razie mi powiedzcie co sądzicie o tym?
9 KOM = NOWY ROZDZIAŁ
Pozdrawiam :)

Jeju super rozdział *͵*
OdpowiedzUsuńZdrowiej szybko !!
Nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału ;**
Cudny *.* Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńMusisz częściej dodawać rozdziały. Zdecydowanie *.*
OdpowiedzUsuńSuuper ! Czekam na kolejny ❤ A tak poza tym to zdrowiej szybko !
OdpowiedzUsuńbardzo fajne :) super
OdpowiedzUsuńSuper *-*
OdpowiedzUsuńsuper!:*
OdpowiedzUsuńoo jaa ale jazda wiedziałam ,że coś było z nim nie tak > Niech jb sie z nim rozprawi
OdpowiedzUsuńCos tak czulam ze bedzie cos z tym gosciem. Zdrowiej kochana ❤
OdpowiedzUsuńCos tak czulam ze bedzie cos z tym gosciem. Zdrowiej kochana ❤
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, to pierwsze opowiadanie pisane przez polke które mi się podoba, zazwyczaj czytam tłumaczenia tyle że zaczną tłumaczyć i przerywają i dupa z tego jest :) Czekam na następne :*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ❤ Czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ❤ Czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuńAle bombowy. Super rozdział. Popierdolony ten Nathan. Jak on w ogóle mógł zrobić coś takiego?
OdpowiedzUsuńBoże jak ja za tym tęskniłam!!! W końcu chwila czasu, w końcu mogę czytać!!! Jussy i Bree back?? Hahah nareszcie. Wiedziałam ,że to będzie jakiś chuj, który ją skrzywdzi i ma z Justinem na pieńku...
OdpowiedzUsuńZdrowiej szybko 😘😘😘