niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział trzynasty (II)

Rozdział trzynasty (II)

Siedziałem właśnie nie stołku barowym przy wyspie kuchennej i popijałem białe wino z kostkami lodu. Nie mogłem zdecydować jaki kolor marmuru wybrać do swojego biura. Taylor poleciłaby mi biały lub czarny, ponieważ jest to odcień nowoczesny. Jestem tego świadom jednak nadal zastanawiałem się nad szarym. Dzisiejszego wieczoru zostałem sam w domu. Christian zapewne wróci dopiero na ranem, a Taylor nie wiadomo czy w ogóle wróci. Poszła jedynie na spotkanie z mamą, jednak wiem jak to się zawsze kończy. Teraz zapewne mają milion spraw do omówienia względem naszego ślubu, do którego nie jestem na razie gotowy. Byłem gotowy na oświadczyny, jednak ze ślubem mam zamiar jeszcze poczekać. 
Skoro nadal nie wybrałem marmuru postanowiłem poszukać pracowników. Być może było zbyt wcześnie na takie kroki, jednak kiedyś musiałem się za to zabrać. Napisałem ogłoszenie i udostępniłem je na kilku stronach internetowych. Gdy tak bezsensownie szperałem po wyszukiwarce na jednej z reklam zauważyłem firmę Bree. Szybko wyłączyłem internet i zamknąłem laptopa z hukiem. Nie miałem najmniejszej ochoty na oglądanie jej wyjątkowo pięknej twarzy, która o wszystkim mi przypominała. Spojrzałem na zegarek, na którym widniała 22:55. Nagle usłyszałem trzask zamykającej się windy. Do mieszkania wszedł Christian z krwią na ustach. Nie musiałem nawet pytać o co chodzi i skąd się ona tam znalazła, ponieważ sam z siebie zaczął krzyczeć:
- Tak kurwa mnie urządziła, przez następny tydzień będę mieć opuchnięte usta.
Z rozbawieniem w oczach oglądałem przedstawienie, które wystawiał Chris. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Chodził tam i z powrotem po salonie i przeklinał na tą dziewczynę, z którą za pewne dzisiaj był umówiony. Mówiłem mu, żeby ze mną został, ale on wiedział lepiej. Teraz ma, jakby nigdzie nie poszedł to wypiłby sobie drinka spokojnie siedząc na kanapie i podjadając orzeszki, ale on wolał wyjść. Może nauczy się, że mnie warto czasem posłuchać. 
- Spokojnie stary, będziesz wyglądać tylko jak męska dziwka, która za dużo obciągała - wybuchnąłem śmiechem, nie mogłem się już dłużej powstrzymywać.
Christian podleciał do mnie i wyglądał jakby miał mi zaraz przypierdolić. Odsunąłem się od niego i chwyciłem nóż leżący na blacie. Nadal nie mogłem powstrzymać salwy śmiechu.
- Nie żartuj sobie, jakaś mała pizda cię tak urządziła, a na mnie, swojego najlepszego przyjaciela chcesz się rzucać z pięściami. Wszystko wszystkim bracie, jednak obydwoje wiemy, że bić się nie umiesz, także odpuść sobie - wykonałem ruch nożem, który miał przypominać rycerza Jedi z gwiezdnych wojen gdy wyciąga miecz świetlny, jednak wyszło mi to pokracznie.
Po chwili Christian zaczął się uspokajać, kazałem mu usiąść obok mnie, na drugim stołku i wszystko opowiedzieć. Nim zaczął z windy wyszła Taylor, zobaczyła obitą twarz Chrisa, zaśmiała się i tylko rzuciła:
- Poczekaj, jestem ciekawa całej historii, pozwól, że tylko ściągnę buty. 
Biegiem ruszyła do garderoby, słyszałem jak rzuca szpilkami i wróciła do nas. Machnęła ręką na znak, że chłopak może już mówić i otworzyła zamrażalnik.
- Nic specjalnego się nie działo, byliśmy na imprezie, a ja trochę popłynąłem. Ona poszła do toalety, a ja miałem ochotę potańczyć. Zahaczyłem pierwszą lepszą laskę, ocierała mi się tyłkiem, ręce miała niebezpiecznie blisko, wiecie taka partia na jedną noc. Ona to zobaczyła, podleciała, dała mi w pysk ze pięć razy i wybiegła. Nie oszczędzała się i waliła pięścią, dlatego aż tak oberwałem. Szmata jebana. Zniszczyła mi humor i szanse na zaliczenie tej dupy. Odechciało mi się imprezy, tak więc jestem.
Spojrzałem na Tay, a ona na mnie. Wybuchnęliśmy znowu śmiechem, blondynka podała Christianowi lód owinięty w ściereczkę, by przykładał sobie do ust. Szkoda, liczyłem na widok obciągacza przez cały tydzień. 
- Zasłużyłeś sobie - powiedziała odchodząc w stronę sypialni.
- Ale przecież nie byliśmy razem, wiedziała jaki jestem, wiedziała, że nie umiem być wierny. Do cholery ja jej nawet nie zdradziłem - krzyknął za Taylor.
Próbował się wytłumaczyć, jednak w tej sytuacji jednak trzymałem stronę blondynki. Zabrał laskę na imprezę to niech nie zahacza drugiej kiedy ta jest w toalecie. Chociaż kogo ja próbuje oszukać, doskonale wiem jaki on jest. Nie zmieni się z dnia na dzień.
- Zasłużyłeś - odkrzyknęła zamykając drzwi.
Spojrzałem na niego i poklepałem po ramieniu. Wstałem i wyjąłem mu piwo z lodówki. Wróciłem na zajęte wcześniej miejsce i spoglądając na Chrisa, który z jękiem bólu przykładał lód do ust, i policzka upiłem łyk alkoholu. Zastanawiałem się jak urządziła by mnie moja narzeczona, nawiązując muszę się przyzwyczaić do tego słowa, kiedy dowiedziałaby się, że moja "nieżyjąca" kuzynka, z którą się pieprzyłem nadal żyje, a co gorsza nadal ją posuwam. Znaczy posuwałem.
- Ma rację, zasłużyłeś - powiedziałem z udawanym smutkiem na twarzy by jakoś zagaić rozmowę.
- Nie odzywaj się, Bieber. Nie jesteś święty. Jesteś w związku z Taylor, a pieprzysz Bree - rzucił i poszedł do siebie.
Miał racje. Jakim prawem go oceniam skoro ja jestem o wiele gorszy. Mam tylko nadzieję, że pod wpływem emocji, alkoholu lub narkotyków nie przyjdzie mu żaden głupi pomysł by jej o tym choćby wspomnieć. Zabiłbym gnoja, mimo ze jest moim kumplem. Chociaż bez przesady, jednak nie obyłoby się bez skopania mu dupy, być może wyrwania chuja. 
Udałem się do łazienki, wcześniej pozbywając się spodni i bluzki. W wannie w morzu piany leżała Tay. Ściągnąłem bokserki i wszedłem pod prysznic. Tym razem zaczęły mnie dręczyć myśli o tym czy blondynka nie dowie się prawdy. Sprawa Bree i tego co robi spadła powoli na drugi tor. Wydaje mi się, że powoli nauczę się w ogóle nie myśleć o niej, skoro ona potrafi nie myśleć o mnie. To nie może być nic trudnego, prawda? 
- Co cię tak dręczy kotku? - usłyszałem głos dziewczyny oddzielonej ode mnie tylko szklaną szybką kabiny.
Co miałem jej niby powiedzieć? Nie mogłem wyznać prawdy, ale nie chciałem  znów jej kłamać. Na prawdę mi na niej zaczyna zależeć. Myślę, że po powoli wkraczam w stan zauroczenia, może nawet zakochania. 
- Nic ważnego, lepiej powiedz co tam u twojej mamy? - odpowiedziałem spłukując płyn z ciała.
Usłyszałem tylko cichy chichot, tak dobrze mnie znała, a ja znałem ją. Wiedziałem co zaraz powie.
- Justin wiem kiedy coś cię męczy, nie zmieniaj tematu tylko powiedz mi prawdę, proszę.
Wyszedłem z kabiny obwiązując biały ręcznik wokół bioder. Podszedłem do umywalki i zacząłem czyścić zęby. Gdy skończyłem wykonywać codzienną czynność wytłumaczyłem:
- Tay, nie wiem jak ty sobie to wyobrażasz, ale ja nie jestem jeszcze gotowy na ślub. Tak wiem oświadczyłem ci się, nie żałuję tego, ale czy możemy jeszcze poczekać z ceremonią i tym całym sakramentalnym, wielkim "tak"?
- To tak bardzo cię męczy? Skarbie przecież nie będziemy brać ślubu z dnia na dzień po oświadczynach. Sama chciałam ci zaproponować by poczekać jeszcze z kilka miesięcy, byśmy byli gotowi na 100%.
Bogu dzięki za to co powiedziała. Pocałowałem ją w usta i mówiąc "dobranoc" wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku, wcześniej ubierając czyste bokserki. Chwilę powierciłem się na materacu, a potem wpadłem do krainy snów Morfeusza.

~.~
I co myślicie o tym rozdziale?
Przepraszam za tą długą przerwę, ale miałam problemy ze zdrowiem, dość duże. 
Teraz jest lepiej, nie do końca dobrze, ale lepiej.
Do usłyszenia w następnym.
Liczę na komentarze, które strasznie motywują.

Zapraszam też na moje nowe opowiadanie:
http://everyoneneedslovejbff.blogspot.com/

Oraz na aska, jeżeli macie jakieś pytaniach:
https://ask.fm/WeronikaRubiszewska




















1 komentarz:

  1. Ten rozdział jest fajny...ale nie wciągnął mnie tak jak poprzednie...muślę że, Justin nie powinien być z Tay, a z Bree ale to tylko moje zdanie, może to wszystko inaczej się potoczy i będzię tak jak bym chciała ale to tylko zależy od ciebie.Prosze szybciej dodawaj rozdziały bo nie chce długo czekać..życzę dużo weny..Pozdrawiam Wiki :P

    OdpowiedzUsuń