Rozdział osiemnasty (II)
W samolocie cały czas myślałam nad tym jak mam to zrobić. Kiedy powinnam pojechać, żeby trafić na odpowiedni moment. Christian powtarzał żebym zrobiła to jak najszybciej. Madison, że nie ma pośpiechu i zrobię to wtedy kiedy poczuje potrzebę, ale nie za późno. Olivier jako jedyny nie odzywał się kiedy podejmowaliśmy ten temat. Może uważał, że to zbyt prywatne sprawy, ale przecież był moim przyjacielem. Nie rozumiałam go czasami. Często gdy poruszaliśmy temat ciąży, albo Justina dziwnie się zachowywał. Odchodził, milknął albo zmieniał temat. Może mi się tylko wydaje.
Po kilku godzinnym locie wyszliśmy z lotniska w Nowym Yorku, a powitał nas mróz i śnieg na ulicach. Dobrym pomysłem okazał się płaszcz zimowy w torbie podręcznej. Dzięki ci Olivier. Owinęłam szyje szalikiem i ruszyłam w poszukiwanie swojego samochodu. Madison już odjechała i zabrała ze sobą blondyna.
- Chyba przypadła ci do gustu Mads, co? - zapytałam Christiana trzęsącego się z zimna.
Kiedy weszliśmy do auta chłopak natychmiast włączył ogrzewanie.
- Jest piękna, ale wiesz, że stałe związki to nie dla mnie.
- Może warto spróbować. Kiedyś będziesz musiał. Musisz tylko zapamietać, że Madison to nie jest obiekt seksualny na jedną noc.
Chłopak jedynie zachichotał i zapiął pasy. Za chwile jednak z uśmiechu, który zawsze widniał na jego twarzy pozostał jedynie grymas. Nie wiedziałam o co chodzi i co się nagle stało, że tak diametralnie zmienił się jego humor. Christian wyczuł, że chce się go o to zapytać i powiedział:
- Justin mnie zabije jeżeli mu nie opowiem co się działo na Hawajach.
Czyli jak zwykle chodzi o szatyna. Gdy tylko usłyszałam jego imię zaczęłam głośniej oddychać. Poczułam wzrok Chrisa na sobie. Wiem dobrze, że oczekiwał odpowiedzi, ale ja mu jej nie potrafię dać. Po prostu nie wiem co ma zrobić, a najgorsze jest to, że nie miałby tego problemu gdybym go nie zabrała.
Cały wieczór oglądaliśmy filmy świąteczne, które mimo tego że Boże Narodzenie minęło nadal leciały w telewizji. Atmosfera była normalna, ciągle się śmialiśmy i zapomnieliśmy o problemie związanym z Justinem.
Wzięłam relaksującą kąpiel w wannie i położyłam się spać, ale nie potrafiłam usnąć. Męczyły mnie myśli o dziecku i jego ojcu. Bo spójrzmy prawdzie w oczy. Muszę to w końcu sama sobie powiedzieć. Justin jest ojcem mojego dziecka. Pod wpływem impulsu wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Wcześniej jednak wyjęłam z torebki paczkę papierosów. Nikt nie popierał tego w moim stanie. Ja jednak nie miałam zamiaru z tego rezygnować. Odprężał mnie smród fajek.
Gdy jednak po kolejnej nieudanej próbie zapadnięcia w krainę Morfeusza wyszłam z sypialni i udałam się do pokoju Chrisa.
- Mogę? - zapytałam stojąc nad jego głową.
- Yhmmm - powiedział zasypanym głosem i przesunął się.
Cały tydzień na Hawajach spaliśmy razem. Potrzebowałam kogoś kto przytuli mnie do snu. Christian był idealny. Rozumiał moje potrzeby i sam rownież nie lubił spać sam. Ja od dłuższego czasu nie miałam z kim spać.
- Podjęłam decyzje - powiedziałam do chłopaka.
Ciemnowłosy automatycznie się obudził. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i czekał aż powiem to co chodzi mi po głowie.
- Jutro wyjeżdzasz. Powiesz Justinowi jak było. Powiesz wszystko, ale ominiesz temat dziecka. Zostanę na sylwestra w Nowym Yorku razem z Mads i Olivierem. Przyjadę w pierwszym tygodniu stycznia. Powiem mu.
W jego oczach widziałam dumę. Był ze mnie dumny. Tak bardzo tego chciałam. Przytulił mnie mocno od tyłu. Położył głowę w zagłębieniu mojego obojczyka i kiedy zasypialiśmy powiedział:
- Nie będziesz żałować swojej decyzji. Obiecuje.
Tylko skąd on to mógł wiedzieć.
Rano obudził mnie pocałunek w policzek i zapach świeżej kawy zbożowej, bo tylko taką mogłam teraz pić.
- Wstawaj aniołku, księżniczko czy tam dupo moja, jak to on ci zawsze pieprzył. Musisz podnieść te piękne pośladki i wsunąć je w spodnie. Za trzy godziny mam samolot.
Głos Christiana pobudził mnie do działania. Wypiłam łyk kawy i wstałam przeciągając się. Przeszłam z jego pokoju przez cały salon do swojej sypialni, a potem garderoby. Wciągnęłam czarne jeansy i pudrowy sweter. Weszłam do łazienki i załatwiłam się. Teraz kiedy noszę w sobie dzidziusia sikam coraz cześciej. Rozczesałam włosy i upięłam w kitkę. Najszybciej jak umiałam nałożyłam podkład, puder, tusz i szminkę. Wybiegłam z pokoju zakładając czarne trampki. Przy windzie czekał już ubrany Chris i trzymał mój czarny płaszcz i torebkę.
Droga minęła nam niesamowicie szybko. Żartowaliśmy sobie i ciągle powtarzaliśmy jak będziemy za sobą tęsknić. Nie mówiłam o tym, ale doskonale wiedziałam, że trudno będzie mi dzisiaj zasnąć. Bez świadomości i uścisku jego dłoni na tali.
Gdy odchodził w stronę strefy granicznej miałam łzy w oczach. Przez te kilka dni strasznie się z nim zżyłam i nie chciałam żeby odleciał. Nie chciałam go oddać Bieberowi.
- Trzymaj się skarbie - krzyknął i zniknął za mleczną szybą.
Dni stanowczo za szybko leciały i mimo że nie myślałam o tym, że niedługo będę w Los Angeles, i wyznam prawdę szatanowi to podświadomie wiedziałam o tych kilku dniach, które mi zostały. Dzisiaj był sylwester. Razem z Madison i Olivierem mieliśmy zamiar świętować go u mnie w mieszkaniu. Niedawno wróciłam z zakupów. Miałam teraz pełno serpentyn i porozwieszanych napisów "Happy New Year" po całym mieszkaniu. Szampan chłodził się w lodówce i pozostały alkohol dla moich gości również tam był. Martha uszykowała jedzenie, mimo że dałam jej wolne ona uparła się, że je ugotuje. Mimo że na początku nie przypadła mi do gustu i uważałam ją za wścibską teraz na prawdę ją polubiłam. Smażyła niesamowicie dobre naleśniki.
Moi goście mieli pojawić się o 20:00 czyli za dokładnie godzinę. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku i wybierałam sukienkę. Nie mogłam się zdecydować, bo nie chciałam wyglądać tak jak zawsze w pracy. Ostatecznie wybrałam białą sukienkę z rozkloszowanym dołem. U góry była upięta i miała całe plecy odkryte. Na nogi wysunęłam białe szpilki i zabrałam się za makijaż.
Właśnie kończyłam układać kieliszki kiedy usłyszałam pierwsze pukanie do drzwi. Jak się okazało do mieszkania wbiegła Madison krzycząc:
- Dzisiaj świętujemy nowy rok! Nowy rok to nowy rozdział. Nowe życie! Już niedługo zaczynamy!!!
Kochałam ten entuzjazm w jej głosie.
Obudziłam się w objęciach czyiś dłoni. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Oliviera. Leżał obok bez koszulki i mocno mnie przytulał. Pierwszy odruch jaki miałam to sprawdzenie czy jestem ubrana. Na szczęście leżałam w mojej piżamce w pingwiny. Blondyn otworzył oczy i uśmiechnął się. Nie wiedziałam jak mam się zachować więc tylko się na niego patrzyłam.
- Poprosiłaś żebym się z tobą położył, twierdziłaś, że nie możesz ostatnio spać.
Rozluźniłam się. Tylko razem spaliśmy, nic nie było. Automatycznie położyłam się z powrotem i lekko się zaśmiałam spoglądając na klatkę chłopaka. Przecież to nie jest normalne, że razem śpimy.
- Jestem aż tak zabawny? - wybuchnął śmiechem i zaczął mnie gilgać.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Błagałam żeby przestał. Po chwili oderwał ode mnie ręce. Spojrzał na mnie z powagą i powiedział:
- Szczęśliwego Nowego Roku.
Był tak blisko, że czułam jego oddech na policzkach. Widziałam jego szafirowe (?) oczy, którym nigdy nie poświęciłam tyle czasu. Skupiłam się na nich i nie chciałam oderwać wzroku.
- Szczęśliwego Nowego Roku... - odpowiedziałam.
Spoglądał to na moje usta, to na mnie. Czułam co się kroi, ale nie potrafiłam nic zrobić. Możliwe, że nie chciałam nic robić. I stało się. Usta blondyna dotknęły moich. Zaczął mnie całować. Smakował nadal sylwestrowym szampanem i czymś czego nie mogłam rozpoznać. Stwierdziłam, że to po prostu on. Jego smak był nieziemski. Nie chciałam kończyć tego pocałunki jednak Olivier po chwili przestał.
- Przepraszam... - powiedział ze skruchą - Nie mogłem się powstrzymać.
Podrapał się po karku i chciał wyjść z pod kołdry. Nie pozwoliłam mu jednak na to.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam i pod wpływem emocji rzuciłam się na jego usta.
Po chwili nasze języki toczyły bitwę o dominacje. Żadne z nas nie chciało tego przerwać. Było nam to zbyt potrzebne. Zbyt długo na to czekaliśmy. Chyba.
~.~
Rozdział dłuższy niż zwykle, ujawnię wam małą tajemnice.
Najpierw pracowałam nad rozdziałem dziewiętnastym. Miałam napisany zarys. Musiałam dograć szczegóły i poprawić, niektóre rzeczy. Wczoraj gdy to robiłam zaczęłam łączyć skrawki napisanych rzeczy. Okazało się, że jest ich tak dużo, że mogę dopisać parenaście zdań i będzie rozdział. Zrobiłam to, ale naszła mnie ochota napisania więcej. Nie chciałam przenosić tego do kolejnego rozdziału tak więc powstał rozdział osiemnasty, a przełomowy moment opowiadania pojawi się w dziewiętnastym. Rozdział jest już napisany. Jest równie długi jak ten. Nie wiem czy zauważyliście, ale ten rozdział jest dłuższy o 1/3. To nieistotne. Miałam po prostu wenę.
Zmierzam do tego, że jeżeli będzie dość duży odzew pod tym rozdziałem. Na bloggerze czy wattpadzie to dodam jak najszybciej kolejny rozdział, bo on już na was czeka.
Pozdrawiam was serdecznie i do następnego, już PRZEŁOMOWEGO rozdziału.
wattpad: https://www.wattpad.com/story/49996393-tears-cascade-on-my-scars-ii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz