niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział dwudziesty siódmy (II)

Rozdział dwudziesty siódmy (II)

Leżałam pochłonięta błogim snem, w którym nie miałam żadnych zmartwień. Wszystko w moim życiu było poukładane i kolorowe. Nie musiałam przejmować się rozmową, która niedługo nadejdzie. Mam tu na myśli wieczorną rozmowę z Olivierem. W śnie byłam prawdopodobnie odrobinę starsza. Trzymałam na rękach moje dziecko, a za pleców powoli pojawiała się pewna postać. Nie bałam się. Czułam się pewnie. Wiedziałam, że nic mi się nie stanie. Nie wiem jednak kim ona była, ponieważ o 9:00 usłyszałam dźwięk budzika w telefonie. 
Wstałam i udałam się do łazienki. Zabrałam ubrania uszykowane zeszłego wieczoru i zdecydowanym krokiem wyszłam z pokoju. Z kuchni unosił się zapach bekonu i naleśników. Poczułam jeszcze jajecznice. Wtedy uświadomiłam sobie, że jestem nadal w mieszkaniu Justina, który teraz szykuje śniadanie. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Olivier nigdy nie zrobił mi śniadania. Dobra, może mam gosposie, ale gdyby chciał to mógłby to zrobić. 
Przestałam o tym myśleć i weszłam do toalety. Ubrałam na siebie czarną, dość szeroką sukienkę z długimi rękawami. Sięgała mi ona do połowy uda. Zdecydowanie najwygodniejsze ubranie w trakcie ciąży to luźne sukienki. Pod spodem miałam komplet bielizny od Calvina Kleina. Najlepsze rozwiązanie. Stanik sportowy, którego w dodatku nie widać pod akurat tą elegancką sukienką. Wszyscy na około myślą sobie "patrz, mimo że spodziewa się dziecka to nadal jednak potrafi być profesjonalna i ubiera się odpowiednio do swojego stanowiska", kiedy ty masz na sobie sportowy biustonosz. Zrobiłam szybko delikatny makijaż, a włosy spięłam w wysoką kitkę. 
Wyszłam z pomieszczenia i moje nogi same zaprowadziły mnie do kuchni. Przy wysepce siedział szatyn i zajadał się naleśnikami. Na blacie stały dżemy, sery, warzywa i jak już wcześniej wspomniałam jajecznica, a obok bekon. Do wyboru do koloru. Stanęłam jak wryta i nie wiedziałam co wybrać. Justin podrapał się po karku zawstydzony i powiedział:
- W sumie to nie wiedziałem na co możesz mieć ochotę. Bo w zasadzie nigdy nie robiłem śniadania dla kobiety w ciąży... Wstałem odrobinę wcześniej i zrobiłem zakupy. Wiesz, kupiłem jakieś ogórki, nutelle i inne takie bzdety. Trochę mi w sumie teraz głupio, bo nie wiem czy znajdziesz coś dla siebie...
Z uśmiechem wpatrywałam się w zakłopotanego Biebera i prawie wybuchłam śmiechem kiedy zaczerwienił się na końcu ze wstydem. Podeszłam do niego i przytuliłam delikatnie.
- Wszystko jest idealnie. Nie spodziewałam się, że zapragniesz spełniać zachcianki ciążowe. To słodkie, dziękuje.
Podeszłam do blatu i wybrałam sobie coś do jedzenia. Usiadłam obok niego i uśmiechnęłam się chcąc dodać mu trochę otuchy. Ciągle siedział i nie przypominał mi Justina, którego znam. Nie chciałam jednak go wypytywać, jak będzie chciał to powie. 
Po zjedzonym śniadaniu złapałam szybko swój płaszcz, założyłam szpilki i razem z szatynem udaliśmy się do garażu. Wsiedliśmy do jego samochodu. Bieber nadal był nie swój więc tym razem postanowiłam spytać:
- Hej - dotknęłam ręką jego kolana. - Co ci jest?
Chłopak spojrzał na mnie i nieszczerze się uśmiechnął paplając, że wszystko jest dobrze. Zapytałam więc jeszcze raz, a on uświadomił sobie, że raczej nie popuszczę tego tematu.
- Po prostu pierwszy raz zobaczę swoje dziecko, to trochę stresujące, nie uważasz?
Uśmiechnęłam się i wręcz nie wiedziałam co powiedzieć. Odwróciłam głowę w stronę okna, ale jednak ponownie położyłam dłoń na jego nodze i poklepałam pragnąc go trochę pocieszyć. Do samego końca drogi nie odzywaliśmy się już do siebie. Dopiero kiedy wysiadałam pod wielkim budynkiem szpitalnym podziękowałam mu za otworzenie drzwi i lekką pomoc przy wysiadaniu. W końcu miałam na sobie szpilki, a jego samochód był dość niski. 
Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowały się prywatne gabinety podeszłam do lady i poprosiłam recepcjonistkę o swoją kartę. Razem z Bieberem usiedliśmy na krzesełkach przed pokojem 1297. Był to ogromny szpital, a my znajdowaliśmy się dopiero na pierwszym piętrze. Nie ma się co dziwić, w końcu to Nowy York. Kiedy nadszedł już czas by wejść do środka, szatyn jeszcze raz zapytał czy ma ze mną tam iść. Był blady na twarzy i nie wiedział, w którą stronę patrzeć. Chwyciłam go za strasznie zimną dłoń i weszliśmy razem do pomieszczenia.
- Witam pannę Johnson - odezwał się mój lekarz i podniósł wzrok. - Oh, kogo moje oczy widzą. Czy to pan jest ojcem tego stworka?
Dr. Scott spojrzał na Justina i automatycznie się uśmiechnął. Zawsze przychodziłam tutaj sama i nigdy nie chciałam za dużo mówić na temat ojca dziecka. Wymyślałam historie o wyjazdach służbowych i inne bzdety. Doktor podpisał klauzule i nie mógł mówić nikomu o moim stanie zdrowia. Oczywiście nie mógł rozmawiać o tym skoro przyjął przysięgę lekarską, ale moi prawnicy wymagali tego od każdej osoby przebywającej w moim towarzystwie.
- Ju... Justin Bieber - przedstawił się.
Widać było po nim, że jest zestresowany. Nie wiem co go tak wystraszyło, ale wydaje się to słodkie, że aż tak się tym przejmuje. 
- Dobrze Bree, ubierz się w twoją ulubioną płachtę i usiądź na fotelu.
Miałam z nim dość dobry kontakt. Często żartowaliśmy sobie o tych wszystkich dziwnych maszynach i śmiesznych ubraniach dla pacjentów. Kiedy jeszcze miałam mieszane uczucia co do tego dziecka przychodziłam do niego tylko po to by sobie pogawędzić. 
Po chwili siedziałam na wyznaczonym miejscu, a Justin stał obok mnie. Mimo, że nie prosiłam go o to by chwycił mnie za rękę, on to zrobił. Doktora trochę to rozbawiło, zresztą mnie również. Zachowywał się jakbym co najmniej zaczęła rodzić. Mam nadzieję, że kiedy to już nastąpi będzie on chociaż cokolwiek mówił. Moje przemyślenia przerwał dźwięk unoszący się z głośników. Usłyszałam to po raz pierwszy i zakochałam się od razu. Widząc minę szatyna był on zdezorientowany, a w oczach widać było zaciekawienie.
- Czy.. Czy to serce? - zapytał.
- Tak jest panie Bieber. To bicie serca tego maluszka. Wygląda na to, że wszystko dobrze. Czuje się świetnie u mamusi pod serduszkiem. Czy chcecie poznać płeć?
Spojrzałam na chłopaka, który jak oczarowany wpatrywał się w ekran maszyny. Po chwili nasze wzroki się skrzyżowały i wiedziałam już co kręci się po jego głowie. Jedynie skinęłam mu głową.
- Chcemy - usłyszałam z jego ust kiedy mocniej ścisnął moją rękę.
- Spójrzmy, wygląda na to, że....

~.~
I co myślicie? Dziewczynka czy chłopiec?
Co byście chcieli?
Przepraszam za lekkie opóźnienie, ale najważniejsze jest, że już się pojawił.
Prawda?
Pozdrawiam was serdecznie.

2 komentarze:

  1. Mysle ze chlopiec! Kiedy nastepny? Nie moge sie doczekac !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń