niedziela, 16 kwietnia 2017

Rozdział trzydziesty drugi (II)

Rozdział trzydziesty drugi (II)

Wpadłem do apartamentowca cały przemoczony wiosennym deszczem.
- Gdzie ja właściwie teraz jestem? Po co tutaj przyszedłem? Mamo, co się ze mną dzieje? Ała, upadłem. Chwila muszę wstać. Okey, wstałem. Ale ta winda wolno jedzie. To dobre piętro, prawda? Po co ja tyle wypiłem. To nie był dobry pomysł - mówiłem sam do siebie.
Zapukałem do drzwi modląc się by były one odpowiednie. Były bo nie bez przyczyny otworzyła mi je zapłakana szatynka i wpuściła do środa bez słowa. Usiadłem, a raczej rzuciłem się na kanapę i spojrzałem na Bree. Zajęła swoje miejsce na fotelu z herbatą w dłoniach i przykryła się kocem.
- Olivier jutro wraca.
Nie zamierzałem zakłócać ciszy, ale wiedziałem, że czeka aż jakoś zareaguje. 
- Wiem, będzie jak chciałaś. Znowu.
/flashback/
Pocałowałem ją w szyje i delikatnie położyłem na łóżku. Dziewczyna była jednak zdeterminowana i szybko pociągnęła mnie za sobą i usiadła na mnie. Długo o tym marzyłem i nie mogłem nadal uwierzyć w to co się dzieje. Zaczęła odpinać guziki mojej koszuli, a ja nie zamierzałem protestować. Kiedy już skończyła podniosłem się by ją zdjąć. Jej zimne dłonie błądziły po moim nagrzanym torsie. Wszędzie miałem gęsią skórkę. Zdjąłem jej koszulkę i rzuciłem w głąb pokoju. Miała ubrany biały, koronkowy stanik. Mogłem teraz podziwiać jej biust i piękny brzuch z naszym dziełem w środku. Nie przeszkadzał mi on, dla mnie była zawsze piękna, nawet w dresach i nieuczesanych włosach. Po prostu była moja, od zawsze i na zawsze. 
/end of flashback/
Deszcz odbijał się od szyb, zaczęło bardziej padać. Wstałem i udałem się do barku. Chwyciłem szklankę i napełniłem ją whisky do którego wsypałem kostki lodu. 
- Wypiłeś już wystarczająco - odezwała się.
Zaśmiałem się i powiedziałem co powiedziałem, mimo że ją to mogło zaboleć:
- Złamałaś moje serce już wystarczająco.
Nie skomentowała już więcej żadnego kolejnego drinka.
/flashback/
Wyglądała na taką zdecydowaną. Nie wypiła ani łyczka alkoholu. Po prostu chciała to zrobić i widziałem to w jej oczach, ale nadal bałem się, że zrezygnuje. Czułem niepewność aż do momentu kiedy nie zdjęła moich bokserek i sama, nago siedziała na moich biodrach. Leżałem z podniesioną głową i tylko podziwiałem. Podziwiałem to jak idealna była. Wszystkie moje myśli jednak przepadły w momencie kiedy podniosła się i poczułem jak powoli na mnie opada. Słyszałem jej westchnienia i przypomniałem sobie jakim cudownym dźwiękiem są. Mimo że przez te kilka miesięcy byłem przy niej prawie dzień w dzień tak bardzo chciałem być bliżej i wreszcie jestem. Tak blisko jak tylko można być. Poruszała się szybko, ale z gracją. Tak jak tylko ona potrafiła. Przy niej nie można było myśleć o innej kobiecie, była tylko ona. Najlepsza. 
- Brakowało mi cię, Justin. 
Te słowa wystarczyły bym w kilka sekund odwrócił naszą sytuacje. Teraz to ja górowałem nad nią i z całą swoją miłością do niej wchodziłem w nią i wychodziłem. Na jej czole widoczne były kropelki potu. W pewnym momencie położyła dłonie na moich plecach i zaczęła je drapać. Pocałowałem ją najmocniej jak potrafiłem. Tylko z nią było mi tak dobrze.
/end of flashback/
Siedzieliśmy tak na przeciwko siebie i tylko na siebie spoglądaliśmy.
- Czyli co? Znowu mnie zostawisz? Nie będę miał z tobą kontaktu? Tego chcesz?
Chwile się zastanawiała, widziałem smutek i żal w jej oczach, ale nie tego potrzebowałem. Potrzebowałem jej miłości, jej całej.
- Nie chce cię zostawić w ten sposób. Po prostu muszę poukładać sobie życie. Kocham go, Justin.
Te słowa były niczym nóż wbity w serce.
- To znaczy, że znowu byłem małym błędem w twojej historii. Będziemy dalej się spotykać, ale dalej nie będę mógł cię pocałować, kochać się z tobą. Bo ty kochasz jego i nadal nie wiesz czy chcesz go zostawić dla mnie. To naprawdę świetna perspektywa życia.
- Doskonale wiesz, że ciebie też kocham. Nigdy nie przestałam.
/flashback/
Zmęczony opadłem na łóżko obok niej. Położyła głowę na mojej klatce i mocno mnie przytuliła. Nie odzywała się, ale cisza była całkowicie odpowiednia w tym momencie. Powoli normowałem oddech i lekko głaskałem jej włosy. Oczywiście, że byłem ciekaw tego jak to wszystko się potoczy, ale nie chciałem się zadręczać.
- Kocham cię Justin.
Nie skomentowałem tych słów. Pocałowałem ją delikatnie w czoło. Byłem tak szczęśliwy. Dobrze, że nie widziała mojej twarzy, po której spłynęła samotna łza. Kilka minut później słyszałem jedynie jej miarowy oddech i bicie swojego uradowanego serca, które na nowo było całe. Z bliznami, ale całe. 
Chwyciłem jej rękę i zacząłem liczyć ile razy chciała pociąć sobie żyły i ile razy ktoś nie pozwolił jej zostawić mnie tu samego. Byłem ciekaw kiedy ostatni raz była tak smutna, że to zrobiła. Doskonale pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłem jej blizny. Byłem wściekły. Wtedy mówiła, że nie jest jeszcze gotowa by się zabić. Wiedziała jednak, że kiedyś będzie. Wymyśliła sobie winy, za które przyjdzie jej zapłacić. Teraz jestem całkowicie pewien, że to najsilniejsza osoba jaką w życiu poznałem. Kiedyś uważała, że nie jest warta niczego, a ja oddałbym jej wszystko co mogę. Obiecała mi tego dnia, że już nigdy tego nie zrobi, ale zrobiła, a następnego ranka obudziłem się przed nią i zobaczyłem jej nowe rany. Wyglądały strasznie. Nie wytrzymałem, bo wiedziałem, że to przeze mnie. Popełniłem wtedy okropny błąd. Poszedłem się najebać, naćpać... Znalazłem jej wszystkie żyletki, wziąłem je, ale nie spodziewałem się, że ma ich więcej. Nazwałem ją tak jak nie powinienem. Uderzyłem ją. Żałuje tego codziennie. Gardzę facetami, którzy podnoszą rękę na kobietę, a sam to wtedy zrobiłem. Zamknęła się w łazience, a mi nadal to nie wystarczyło. Wykrzyczałem ostatnie, najgorsze zdanie jakie w życiu wypowiedziałem i wyszedłem. A ona zemdlała w kałuży krwi.
/end of flashback/
Pokręciłem głową by już więcej nie przypominać sobie wczorajszego wieczoru. Od pół godziny siedzę na tej kanapie z whiskey w dłoni i myślę. Nic poza tym, a ona siedzi na przeciwko i tez myśli.
- Jestem tylko ciekawy jak szybko do mnie wrócisz. Ostatnim razem trwało to prawie dwa miesiące, a wróciłaś z brzuchem. To co teraz wrócisz już z dzieckiem na rękach? Będę miał cię przez kilka miesięcy. Tylko wtedy mi przypomnij żebym trzeci raz nie popełnił tego samego błędu i cie nie pieprzył, bo znowu mnie zostawisz.
Zaśmiała się i popatrzyła mi oczy.
- Za trzecim razem nie ucieknę, obiecuje.

~.~
WAŻNE!!!
Wiem, że gdybym tego nie napisała to większość z was nie przeczytałaby notki pod postem. Wiem doskonale, że rozdziału nie było od prawie miesiąca. Przepraszam was za to bardzo i mam prawdziwą nadzieję, że nie straciłam waszego zainteresowania przez ten czas. Powinnam się jakoś wam wytłumaczyć dlaczego nic nie pisałam. Nie będę wymyślać jakiś kosmicznych wymówek po prostu powiem jak było. Zaczęło się od tego, że byłam w szpitalu. Potem pojechałam na wymianę do Francji. A przede wszystkim nie miałam weny i nie chciałam pisać czegoś co po pierwsze nie było by dobre, a po drugie nie podobałoby się mnie, a co dopiero wam. Wiem, że się rozpisałam, ale pierwszy raz piszę notatkę przed rozdziałem właśnie po to by wam wszystko dobrze wyjaśnić. Kończąc mój wywód o niczym chcę wam powiedzieć, że dodaje dzisiaj w poniedziałek 17 kwietnia i obiecuje, że do końca tygodnia dodam kolejny rozdział w ramach przeprosin. Moja najdroższa koleżanka mnie przypilnuje - mówię o tobie S.
Jak podoba wam się rozdział?
Wiem, że na pewno nie jest taki jakiego sobie wymyśliliście.
Jesteście zadowoleni z obrotu spraw?
To co wspominał Justin w ostatnim flashbacku znajdziecie w poprzedniej części w rozdziale siódmym.

3 komentarze:

  1. Kiedy jakis next?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie objecuj czegos czego nie jeates pewna...pisanie rozdzialow w takich odstepach czasowych jest bez sensu bo zapomina sie o czym jest wgl fabula opowiadania,moze latwiej byloby napisac epilog i dac sobie z tym spokuj,ewentualnie zaczynajac nowe ff

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisze tak jak jestem w stanie pisac. Pisanie to dla mnie przyjemność i nie bede sie zmuszać. Nie bede pisac epilogu bo ty tak chcesz. Mozesz przestać czytać jezeli chcesz

    OdpowiedzUsuń