Strony

wtorek, 27 grudnia 2016

Rozdział dwudziesty drugi (II)

Rozdział dwudziesty drugi (II)

Usiadłem na szarym krzesełku po prawej stronie od wyjścia z strefy paszportowej na lotnisku. Napisałem wiadomość do Bree jakieś dziesięć minut temu i zdaje sobie z tego doskonale sprawę, że nie przyjedzie po tak krótkim czasie z drugiej strony miasta. Nie znam za bardzo tego miasta, ale z tego co pamiętam od apartamentu dziewczyny do miejsca naszego spotkania jest jakieś pół godziny drogi. Wyjąłem telefon z kieszeni i sprawdziłem portal internetowy z ofertami przeróżnych projektantów wnętrz. Nie znalazłem jednak żadnej ciekawej, więc wyszedłem ze strony z nadzieją, że być może szatynka będzie znała kogoś dobrego w tej branży. 
Nie miałem już ochoty siedzieć, bo wystarczająco dużo czasu spędziłem w samolocie. Spojrzałem na zegarek i według moich obliczeń zostało mi pięć minut czekania. Wstałem i zacząłem chodzić tam i z powrotem wokół mojej walizki, aż wreszcie zobaczyłem podjeżdżające Audi RS 7 Sportback w kolorze czarnym i doskonale wiedziałem do kogo one należy, mimo że szyby były przyciemnione. Od razu zatęskniłem za swoim R8, które zabrała mi Taylor. Po prostu kiedy wyjeżdżałem mojego samochodu nie było. Nie zamierzałem już nic robić, poprosiłem Chrisa, żeby to załatwił.
Wyszedłem na zewnątrz z walizkom i torbą na ramieniu. Z auta wyszła Bree jak zwykle piękna w warkoczach i dość dużym brzuchem, w którym było nasze dziecko. Jak to cudownie brzmi. 
- Ja wiem, jestem gruba, ale nie musisz stać jak wryty i się wpatrywać jak w wieloryba.
Zaśmiałem się otwierając bagażnik. Myślałem, że jej propozycja, która brzmiała "zachowujmy się jak przyjaciele, ok" nie wyjdzie. Jednak widzę, że strasznie się stara. Po włożeniu moich bagaży podszedłem do niej i przytuliłem.
- Tęskniłem za tobą - powiedziałem i pocałowałem w policzek.
Odsunęła się i spojrzała mi w oczy.
- Justin, przyjaciele, tylko przyjaciele, pamiętaj - przypomniała mi i ruszyła na miejsce kierowcy.
- Ale przyjaciele też mogą za sobą tęsknić - rzuciłem siadając na fotel.
Nie skomentowała tego i tylko ruszyła w stronę centrum miasta. Całą drogę panowała komfortowa cisza między nami, żadne z nas się nie odzywało, a z głośników wypływały delikatne dźwięki muzyki klasycznej. Bree od zawsze lubiła taką muzykę i doskonale o tym wiem. Szczerze powiem, że polubiłem ją też, ale tylko wtedy kiedy szatynka grała ją na fortepianie.
- Zaczniemy od twojego mieszkania, zostawimy twoje bagaże i pokaże ci trochę miasta, twój nowy budynek. Wiesz, mam nadzieję, jak dotrzeć do mnie do firmy, jednej i drugiej. Wiesz też gdzie mieszkam. Możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji. Dobra, dalej. Podjedziemy na jakieś zakupy spożywcze. Moja gosposia ma cudowną znajomą, która zajmie się twoim apartamentem od jutra, więc przyda ci się trochę jedzenia. Mam dla ciebie też małą niespodziankę.
Uśmiechnęła się i skręciła w podziemny parking wielkiego apartamentowca.
- Dziękuję ci za wszystko, Bree.
- Jeszcze mi nie dziękuj, zawsze może ci się coś nie spodobać. 
Nawet tego nie skomentowałem. Byłem wręcz pewny, że jeżeli to ona podjęła się tego wszystkiego to będzie idealnie. Dziewczyna wyszła z pojazdu, a ja poszedłem w jej ślady. Wyjąłem walizkę wraz z torbą i podszedłem do szatynki, która stała przy windzie. Wcisnęła piętro numer 14, a po dwóch minutach i chwili denerwującej muzyki byliśmy na odpowiednim poziomie. Bree skręciła w lewo i szła aż do końca korytarza. Na moim piętrze znajdowały się cztery apartamenty. Podała mi klucze, a ja otworzyłem drzwi, jednak ją pierwszą wpuściłem do środka. Po prawej stronie znajdowała się kuchnia z połączonym salonem. Na lewo trzy pary drzwi. Miałem zapytać co tam jest, ale wyprzedziła mnie i zaczęła opowiadać:
- To najlepsze mieszkanie jakie znalazłam, choć - chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła do okien, które składały się na ścianę. - Masz niesamowity widok na central park, tam w oddali jest Wall Street, tam moje firmy, a tutaj twój budynek. Myślę, że ci się spodoba - wskazała na niesamowity, również oszklony wieżowiec. - Okey, a więc teraz mieszkanie. Te pierwsze drzwi prowadzą do siłowni, środkowe to pokój filmowy, ostatnie to twoje biuro w domu. Na górze masz sypialnie, pokoju również przejdziesz do łazienki i garderoby. Jest jeszcze sypialnia gościnna. Jakiś kolejny pokój, ale nie wiem co tam zrobisz. I jak?
Spojrzałem na nią i jedynie ją przytuliłem.
Kolejnym punktem naszego dnia było podpisanie umowy i przekazanie kluczy. Szybko to zleciało, budynek jak się spodziewałem był taki jaki sobie wyobrażałem. Następnie wybraliśmy się na szybkie zakupy spożywcze. Było całkiem zabawnie kiedy Bree wkładała mi przeróżne rzeczy do koszyka, a ja je wyjmowałem. Ciągle się śmialiśmy, a ludzie cały czas się na nas patrzyli. Jeszcze trochę i zapomniałbym jaka jest, czy jaka musi być po między nami relacja.
- Teraz taka mała niespodzianka, dobrze?
Jedynie skinąłem jej potwierdzająco. Tak dużo już dla mnie zrobiła. Kiedy skręciła na skrzyżowaniu w stronę salonu Aston Martin'a.
- Chyba żartujesz, kupujesz sobie kolejny samochód? - zapytałem wysiadając z samochodu.
Nic nie powiedziała tylko weszła do salonu. 
- Aaron! Już jestem!
Nie odzywałem się, tylko podałem dłoń mężczyźnie. Skierowaliśmy się do garaży za budynkiem. Chłopak uśmiechnął się i otworzył pilotem bramę. Moim oczom ukazał się czarny sportowy samochód warty jakieś dwa miliony. Bree stanęła przed autem i wyciągnęła ręce w górę.
- Twój nowy Aston Martin One! Podoba się?!
Co?! Jaki mój? Przecież ja nic nie kupiłem. Szczególnie nie kupiłem samochodu, teraz kiedy otwieram firmę. W między czasie Aaron nas zostawił, podając dziewczynie kluczyki i dokumenty.
- Będziesz już niedługo panem biznemen'em, musisz mieć porządny samochód. Tylko nic nie mów i po prostu podziękuj! Przyjmij to jako wcześniejszy prezent urodzinowy. 
Jedynie przytuliłem ją co chwila powtarzając, że nie mogę tego przyjąć. Szatynka podała mi kluczyki i pocałowała w policzek mówiąc cicho, że nie ma za co. 
- Do zobaczenia niedługo! Mam nadzieję, że będzie się dobrze prowadził! - powiedziała odchodząc.
Wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Na dworze było już ciemno więc postanowiłem wrócić do domu, do nowego domu moim nowym samochodem.
Usłyszalem jednak jeszcze za sobą Bree:
- Justin? - spytała, a ja się odwróciłem. - Ja też tęskniłam

~.~
Co myślicie?
Uważasz, że to dobrze, że Bree i Justin starają się mieć relacje przyjacielskie?
Piszcie co uważacie.
W następnym dojdzie do spotkania Justina i Oliviera? Czy może nie?
Co się stanie?
Nie mogę się doczekać najbliżysz rozdziałów.
Będzie się działo, Zobaczycie!
Mam kilka napisanych do przodu więc pojawią się szybciej.
Tak jak ten po trzech dniach! Tylko nie wiem po ilu dniach tamte.
Nie chce też od razu przedstawiać wam kawę na ławę.
Musi być trochę emocji!

1 komentarz: