Rozdział osiemnasty
*oczami Justina*
- To tutaj - powiedziała Bree, gdy zatrzymałem się pod piętrowym drewnianym domkiem, za którym znajdowało się jezioro.
Wysiadła z samochodu, lekko trzaskając drzwiami przy zamykaniu. Zrobiłem to zaraz za nią. Gdy podszedłem do niej objąłem ją od tyłu i położyłem głowę na jej ramieniu. Gdy pocałowałem ją w policzek, poczułem wilgoć na jej skórze. Płakała. Nie zdążyłem spytać dlaczego, ponieważ piła się w moje wargi jak nigdy. Odwróciła się w moją stronę i wskoczyła na moje ręce. Trzymałem ją za biodra. Nie miałem pojęcia co się dzieje, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Po chwili usłyszałem dźwięk samochodu hamującego na żwirze, z którego była wykonana droga do domku.
- Dobra kochani, może idźcie do środka? - zaśmiał się Christian.
Bree lekko odsunęła się ode mnie, ale nadal trzymałem ją na rękach. To w niej lubiłem, była strasznie odważna i nie wstydziła się. Oczywiście jest dużo innych powodów, to tylko jeden z nich. Z jej oczu nie kapały już łzy, a ostatnie, które zostały na policzkach wytarłem kciukiem. Na jej twarzy pozostał tylko nieziemski uśmiech, za który zabił by się nie jeden.
- Chłopcy musicie się przespać, sądzę, że powinniśmy wieczorem wyjechać. Nie mam ochoty tak długo siedzieć w samochodzie! - musnęła moje usta i zeskoczyła z moich rąk.
Podeszła do drzwi, uklękła obok doniczki i wyjęła spod spodu kluczyk. Otwarła drzwi domu i zaprosiła nas do środka. Wnętrze było urządzone z niesamowitym gustem, zapewne jest za nie odpowiedzialna mama Bree. Moja ciocia, ale wole mówić, mama Bree. Nie czuje się wtedy jak skończony dupek, sypiający ze swoją kuzynką.
- Ładnie tutaj - powiedział Christian - Słuchaj Bree, myślę, że to dobry pomysł, żeby jechać w nocy. Są mniejsze korki, szybciej będziemy na miejscu, szybciej pójdziemy na plaże i szybciej będę mieć okazję wyrwać jakąś dupę, bo wydaje mi się, że przy was będę się dziwnie czuł - wybuchnąłem śmiechem, a po mnie zaraz zrobiła to brunetka. Podeszła do niego i przytuliła.
- Nie denerwuj się, jeszcze znajdziesz swoją jedyną. No dobra, rozumiem, że idziecie spać? Do góry, drugie drzwi na prawo łazienka, ręczniki w szafkach. Do góry, pierwsze drzwi na prawo mój pokój. Śpisz tam - powiedziała do mnie. - Ty do góry i drugie drzwi na lewo. Pierwsze są do sypiali rodziców i nie chcę. Rozumiesz? - Christian skinął głową i przybijając ze mną piątkę poszedł schodami na piętro.
- Obudzę cię o 22:30, o 23:00 jedziemy! - krzyknąłem i tylko słyszałem jak zamyka drzwi.
Spojrzałem na Bree z zamiarem spytania jej o to czy godzina jej odpowiada kiedy znów ujrzałem jej łzy.
- Co się stało, dlaczego płaczesz? - podszedłem i chwyciłem ją za podbródek, tak by na mnie spojrzała.
- Ostatnio jak tu byłam... Byłam tutaj z.. - nie musiała kończyć, wiedziałem, że chodzi o jej rodziców.
Nic nie powiedziałem tylko mocno przytuliłem, czekałem aż się uspokoi. Jednak gdy powiedziałem, że teraz ma mnie i będzie wszystko dobrze wybuchnęła jeszcze większym płaczem. Bez większych starań wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. Tak jak mówiła, do jej pokoju, w którym miałem spać, ale na pewno nie sam. Położyłem ją do łóżka.
- Musisz się wyspać, obudzę cię o 21:30. Zdążysz wszystko zrobić. Śpij - powiedziałem całując ją w czoło i ściągając jej buty z nóg. Przykryłem ją i chciałem wyjść.
- Obiecuje, że będę spać, ale nie chcę sama. Zostaniesz ze mną? - zapytała siadając na łóżku.
- Zostanę - położyłem się obok niej, wcześniej ściągając bluzkę i spodnie. Bree zdjęła spodenki i rzuciła gdzieś stanik. Zasnęła w samych majtkach i topie na mojej klatce piersiowej. Ja jednak długo nie mogłem zasnąć, mimo że byłem zmęczony, ale po pierwsze było po 16:00 , a po drugie cały czas w oczy rzucały mi się pocięte ręce Bree, miała świeże blizny.
*38 godziny później*
- Nigdy nie byłam u LA! Tutaj jest pięknie! - krzyknęła Bree gdy jechaliśmy ulicami Los Angeles. Była godzina 14:00 i mieliśmy środę. Jechaliśmy prawie trzy dni. Tragedia. Oczywiście zatrzymaliśmy się po drodze w jakimś hotelu, bo Bree marudziła, że musimy się przespać. Przecież prowadzimy. Jakoś około 6:00 dostałem SMS'a od Christiana, że ekipa od przeprowadzek pownosiła już wszystkie rzeczy do mieszkania. Zostało nam się wypakować, ale zrobimy to jutro. Teraz w planach mieliśmy iść na plaże i odpocząć, wieczorem na jakąś imprezę. Chcieliśmy miło spędzić ten czas. W końcu za półtora tygodnia zaczynamy college, a Bree idzie do pierwszej klasy High School.
- Jesteśmy na miejscu - uśmiechnąłem się kiedy wjeżdżałem do parkingu pod wysokim wieżowcem. Mama załatwiła nam niezłe mieszkano, tak blisko oceanu. Gdy zaparkowałem auto, wysiadłem i wyciągnąłem dwie walizki Bree i swoją torbę podręczną. Zaraz za nami na parking wjechał Christian. Gdy wyskoczył z auta i zabrał torbę podszedł do nas.
- Nieźle się spisała co nie? Widziałem zdjęcia, ale nie sądziłem, że aż tak wypasiony wieżowiec załatwiła twoja mamusia - zaśmiał się. Ruszyliśmy w stronę wind. Zawołałem ją i po chwili staliśmy w środku zastanawiając się nad piętrem.
- 14 czy 17? - zapytałem - kurwa, nie pamiętam.
- A numer mieszkania? - powiedziała brunetka.
- Nie, winda otwiera się tylko na jedne drzwi.
- Okey.. Myślałam, że to będzie jakaś kawalerka, a nie apartament.
- 17! Na pewno! - krzyknął Christian. Wcisnąłem numer piętra i okazało się ono prawdziwe. Weszliśmy do mieszkania, a ja otworzyłem szeroko buzie. Okna sięgały od podłogi do sufitu na szerokość całej ściany w salonie, tak jak w kuchni, która była po lewej.
- Tak zdecydowanie apartament - powiedziała Bree rzucając się na kanapę - to co ja idę się wykąpać i uszykować na plaże, a wy chłopcy róbcie co chcecie. Aha Justin wybrałeś już swój pokój? Chciałabym zabrać prysznic w twojej łazience, a nie czasami w łazience naszego piekarza - wybuchła śmiechem, a ja z nią. Zaraz po swojej wypowiedzi dostała poduszką od Christiana. Chłopak był nazwany piekarzem przez Bree i tak zostanie. W zasadzie tylko dlatego, że strasznie jej go przypominał, a na drogę wziął dwa bochenki. Znów się zaśmiałem.
- Biorę ten ze wschodem słońca, rano będzie lepiej się wstawać na uczelnie - powiedziałem i zagłębiłem się w pomieszczeniach na prawo. - Więc myślę, że ten będzie odpowiedni - podniosłem głos, żeby mnie usłyszeli. Wszedłem do wielkiej sypialni. Ona zwariowała. Mam na myśli moją matkę, oczywiście.
- Masz gust - powiedziała Bree i pocałowała mnie w policzek. Chwyciła swoją szarą torbę i weszła do łazienki, w celu jak mniemam przebrania się w stój kąpielowy.
- Stary, idziemy na plaże z nią? - zapytałem bruneta siadając na fotelu w salonie.
- A co boisz się, że ktoś ci ją zabierze? Zazdrosny? - oberwał poduszką.
- Odrobinę. Bro widzisz jak ona wygląda, a w stroju kąpielowym... Boje się pomyśleć - odpowiedziałem.
~.~
Nie miałam jakoś weny więc jest średni... Przepraszam, że czekaliście 2 dni dłużej, ale miałam dużo nauki. Nie moja wina :/
Liczę, że się podoba?
13 KOM = NOWY ROZDZIAŁ
Kocham i pozdrawiam!

Nie średni ale fajny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !! Życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! Zajebisty rozdział a wgl to tak jak wszystkie !
OdpowiedzUsuńdalej!:*
OdpowiedzUsuńdalej!:*
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na kolejny z niecierpliwością !!! <333333
OdpowiedzUsuńcodziennie wchodze i dalej brak 19 rozdzialu. nie moge sie doczekac
OdpowiedzUsuńKoocham te rozdziały :* Pisz dalej jesteśmy z tb . Uwielbiamy teego bloga *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny 💕
OdpowiedzUsuńŚwietny! ������
OdpowiedzUsuńGenialny! ����
OdpowiedzUsuńdawaj dalej, juz jest 13 kom :* :*
OdpowiedzUsuńZaje***ty ! Jeeju kocham <3 Czekam na kolejny i czekam i czekam :*
OdpowiedzUsuńDługo mamy jeszcze Czekać? a po za tym super ��!
OdpowiedzUsuń