poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział siódmy

Rozdział siódmy

Obudziłam się z pulsującym bólem pomiędzy nogami, był tak nieznośny, że całkowicie zapomniałam o pieczeniu na ręce. Otwarłam oczy, a Justin'a nie było obok. Podniosłam mojego iPhone z szafki nocnej i sprawdziłam godzinę. 14:04. Długo spałam. Strasznie długo spałam. Chciałam wstać, ale nogi mi na to nie pozwoliły. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich szatyna.
- Witaj kochanie... Cóż, długo spałaś.. - powiedział przeciągając litery.
Usiadł przy mnie na łóżku. Jego źrenice wyglądały jak czarne kule.
- Ćpałeś - powiedziałam z niedowierzaniem - zostawiłeś mnie tutaj samą, żeby iść się naćpać.
- Och, mała nie przesadzaj.. To nic wielkiego - zaśmiał się, z resztą cały czas to robił. 
- Piłeś. 
- Nie przesadzaj.. Kilka dringów.. Drrringów.. Drinków.. - znów się zaśmiał. - Nie ważne.. 
- Justin.. Dlaczego?
- Dlaczego naćpałem się i napiłem? - powiedział to tak jak by nagle otrzeźwiał.
- Yhmm..
- A ty? Dlaczego znów się pocięłaś? Pocięłaś.. - wybuchł śmiechem - Pocięłaś.. Ty raczej się skatowałaś... Nie możesz tak robić Breeeeeeee...
- To moja sprawa co robię ze swoją skórą.
- Ohoho.. To moja sprawa czy ćpam i czy piję... Kochana.
- Idź stąd. Wyjdź.
- Żebyś mogła się zabić? Zwariowałaś? - zapytał używając sarkazmu, nie wiedziałam, że był do tego zdolny teraz, pod wpływem tych cholernych narkotyków.
- Wyjdź. Jakbyś się tym przejmował to byś mnie tu nie zostawił i nie poszedł się nachlać, i naćpać. Wyjdź.
- Nie - odpowiedział używając głośniejszego tonu głosu.
- Wyjdź zanim zrobi się nie przyjemnie.
- Zrobiło się tak jak zeszłej nocy wzięłaś do ręki to gówno - wyciągnął z kieszeni spodni moje żyletki, wszystkie.. jak mniemam z kosmetyczki, jak to mówią "pozorny zawsze ubezpieczony" zostawiłam sobie kilka gdzie indziej - zapomnij o tym. Wyrzucam to.
- I myślisz, że to pomoże? Jesteś żałosny. Wyjdź. 
- Nie.
- Wyjdź!
- Nie!
- Wypierdalaj z tego pokoju, kurwa, bo nie ręczę za siebie. Albo wyjdziesz, kurwa, teraz, albo już mnie, kurwa, więcej nie zobaczysz na oczy, bo się, kurwa zabije.
- O ja pierdole. Masz odwagę, dziewczyno, żeby się tak odezwać. Posłuchaj. Nawet tak nie mów głupia suko! Nie możesz się zabić! - zamurowało mnie na treść jego słów, najbardziej na słowo "suka"...
- Wow.. Nie mogę się zabić, bo co, kurwa? Co mi do, kurwy nędzy, zrobisz? Zwyzywasz mnie? Wow, nie zaboli, bo już nic nie będę wiedzieć. Będę spalona w jebanej puszce! Wypierdalaj! - poczułam uderzenie na lewym policzku.
- Zapamiętaj dziwko: Masz się do mnie odzywać z szacunkiem.
- Wypierdalaj... Wyjdź Justin.
Nie wyszedł. Z bólem pomiędzy nogami wstałam i ruszyłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i jedyne co jeszcze usłyszałam to:
- Nie będę cię szmato z podłogi zbierał - trzasnął drzwiami.
Wyszedł. A łzy spływały. Spływały na wczorajsze blizny, które Justin odsłonił z bandaża. Weszłam do pokoju tylko po to by jak najszybciej wejść do garderoby i z jednej z par butów wyciągnąć zapakowane żyletki. Teraz siedzę na zimnych kafelkach w biało-czarnej łazience z krwistą czerwoną kałużą krwi pod ścianą. Drzwi są zakluczone, a ja tnę się, prawa ręka, lewa ręka. Być może nawet noga, nie wiem już nic. Nie widzę wyraźnie przez zaszklone oczy pełne kolejnej fali łez. W zasadzie nie wiem za co się każe. To Justin mnie zwyzywał. Już nawet nad tym nie panuje. Upadłam na samo dno. Zasnęłam, a może zemdlałam?



~.~
Kolejny rozdział zmienia trochę historię. Mam nadzieję, że wam się spodoba "nowy wątek" :)
Co sądzicie? Co będzie dalej?
Czekam na komentarze, które uwierzcie naprawdę pomagają w pisaniu następnych rozdziałów.
+ wiem, że rozdziały są krótkie, postaram się je coraz bardziej rozbudowywać jednak to będzie się równało z tym, że na tydzień będzie się pojawiał jeden rozdział. Na razie planuje dodawać dwa tygodniowo troszkę dłuższe. Jedak musicie wiedzieć, że jeżeli chcecie dłuższe rozdziały to ja muszę nad nimi więcej posiedzieć bo nie potrafię od tak napisać czegoś nie wiadomo jak długiego.
Ok wiem, że notka mega długa, ale jest jeszcze jedna sprawa. Dodałam post, w którym mówię o tak można powiedzieć "mailu zaufania", jakkolwiek dziwnie to brzmi. Chodzi o to, że jeżeli macie jakieś problemy, chcecie porozmawiać czy też potrzebujecie pomocy  lub rady PISZCIE! Obiecuje, że nikt nie dowie się o waszych sprawach, a ja postaram się wam pomóc!
email: werczita1207@gmail.com

Piszcie jak wolicie! Rozdziały tak jak teraz 2 razy w tygodniu, czy 1 rozdział ale dłuższy?


3 KOM = nowy rozdział :)
Pozdrawiam!




9 komentarzy:

  1. Mega rozdział. Czekam na kolejny z niecierpliwością ! Kocham twoje opowiadanie. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział krótki ale chyba wolę częściej i krótsze niż przeżywać katorgi czekając na kolejny tydzień albo dłużej... xD
    Może zdradzisz jaki nowy wątek, co?? Jestem baaardzooo ciekawa jak to wszystko między nimi się potoczy 💖
    3 kom od jednej osoby się liczą, żeby rozdział był szybciej?? If you know what I mean... :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow nieźle ziołko z Justina... rozdział fajny i czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku, super rozdział! czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Z cięciem się jest jak z jazdą na rowerze. Raz się nauczysz, nigdy się nieoduczysz. Jak z papierosami, raz zaczniesz tak naprawdę nigdy nie przestaniesz. Zawsze kiedy się zdenerwujesz przyjdzie ci do głowy ta myśl. Dlatego wiem jak ciężko będzie Bree zostawić nałóg :( O Justinie też nie można zapominać, z ćpania ciężko wyjść, bardzo ciężko...

    OdpowiedzUsuń