Rozdział dwudziesty trzeci (II)
Nie mogę wyjść z samochodu. Siedzę już tutaj jakieś pół godziny. Jak jakaś idiotka płaczę na parkingu podziemnym w moim apartamentowcu. Po prostu nie chcę wyjść. Olivier prawdopodobnie jest u mnie z dzisiejszym raportem. W końcu nie byłam dzisiaj w ogóle w firmie, mimo że obiecałam mu, że nie zajmie mi to aż tyle czasu. Umówiliśmy się też na kolacje wieczorem, więc są dwa powodu dlaczego miałby być w środku.
Szczerze nie wiem dlaczego płaczę. Nie spodziewałam się, że możemy mieć taki dobry kontakt. Chciałabym żeby tak zostało. Boje się jednak, że nie damy rady. Próbowaliśmy już i wyszło jak wyszło. Zawsze znaleźliśmy drogę do swoich łóżek. Tym razem jednak tak nie może być. Jestem z Olivierem, kocham go i Justin też niedługo kogoś sobie znajdzie. Przykro mi, że przeze mnie musiał zostawić Taylor, ale z drugiej strony czuje ciepło na sercu kiedy wiem, że nie jest już z nią. Nie polubiłam jej jakoś. Może jest to spowodowane sytuacją w jakiej ją poznałam, ale mówi się trudno. Na pewno nie będę jej za coś przepraszać. Nie mam jej nic do powiedzenia.
Otarłam chusteczką oczy. Poprawiłam szybko makijaż w lusterku i wyszłam z samochodu. Po kilku minutach byłam w swoim mieszkaniu.
Przywitałam się z Marthą, która powiadomiła mnie, ze Olivier jest w sypialni. Ze strachem ruszyłam w tą stronę. Znowu nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego się bałam? Weszłam do środka, a chłopak siedział na fotelu zwróconym do okien, za którymi widać było prawie cały Manhattan. Dostrzec mogłam apartamentowiec Justina.
Blondyn siedział i nie odwracał się. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się do niego odezwać, więc skierowałam się do garderoby, żeby się przebrać i uszykować do kolacji. Umówiliśmy się z rodzicami mojego chłopaka na godzinę 19:30, więc została mi niecała godzina.
Przebrałam się w czarną, luźniejszą sukienkę do połowy ud. Na stopy założyłam idealne, najbardziej wygodne szpilki w mojej garderobie. Jedne z moich Louboutin w kolorze czarnym z kokardką przy kostce, oczywiście z czerwoną podeszwą. Włosy rozpuściłam z warkoczy i wyprostowałam. Wykonałam troszkę mocniejszy makijaż. Oczy pomalowałam czarnym eyelinerem, a usta czerwoną szminką. Niby nie byłam dzisiaj w pracy, ale chyba nie ma dnia kiedy nie muszę ubierać się elegancko. Jednak nie przeszkadza mi to. Lubie ubierać koszule, sukienki, spódnice i eleganckie spodnie. Kocham swoje szpilki. Wiem doskonale, że jest to może egoistyczne, snobistyczne czy niektórzy uznają to za materialistyczne, jednak uwielbiam swoją kolekcje torebek, butów czy sukienek. Wybrałam kopertówkę od Chanel i weszła z powrotem do sypialni. Blondyn siedział dokładnie tak samo jak wcześniej. Był ubrany w czarny garnitur, jak mogę zgadywać od Ralph'a Lauren'a, Postanowiłam się wreszcie odezwać:
- Skarbie? Wszystko dobrze? - podeszłam do niego i pogłaskałam po ramieniu.
Nie odezwał się, wstał i sztucznie się uśmiechnął.
- Tak, jesteś gotowa? Rodzice już pewnie czekają.
Nie mówiłam już nic, ruszyłam za nim prosto do windy. Drogę do garażu pokonaliśmy również w ciszy. Olivier przyjechał do mnie swoim Maybachem Exelero. Jego rodzice byli dosyć bogaci i nigdy do końca nie dowiedziałam się dlaczego chciał pracować dla mojej mamy, a potem dla mnie jako asystent. Okey, nie jest to jakiś zwykły asystent i zarabia nie małe pieniądze, ale z jego wykształceniem mógłby być kimś naprawdę ważnym. Nie wiem też dlaczego nie pracuje w firmie jego rodziców.
Kolejną sprawą moich przemyśleń była firma Justina. Skończył biznes międzynarodowy. Powiedział mi, że ma dobry pomysł na rozwinięcie firmy. Spytał mnie czy mój bank zajmie się jego finansami, a że się na to zgodziłam to miałam wgląd w jego pieniądze. Wiem, że zainwestował w informatyków i niedługo mam mu pomóc podpisać parę kontraktów partnerskich. Muszę też zadzwonić do moich architektów. Chłopak, który jest ojcem mojego dziecka, a teraz przyjacielem potrzebuje moich znajomości, a ja z przyjemnością mu pomogę. Planuje mu zaproponować współprace, dlatego w szufladzie w biurze chowam przed światem umowę z Bieber's Company.
- To tutaj, wychodzisz? - zapytał Olivier, kiedy zaparkowaliśmy pod jedną z najlepszych restauracji na świecie.
Restauracja Per Se w Nowym Yorku jest na 5 miejscu według magazynu Forbes, a najlepsza według New York Timesa. Rodzice blondyna znają właściciela, więc udało im się zarezerwować stolik z dnia na dzień. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy poczułam cudowny zapach zaraz po wejściu do pomieszczenia. Oddałam płaszcz kelnerowi, blondyn chwycił mnie za dłoń i ruszyliśmy w stronę jego rodziców. Przywitaliśmy się i usiedliśmy. Rozmowa była jak zwykle normalna. Lubiłam to, że może są to profesjonalne i poważne osoby, ale w gronie znajomych to zwykli ludzie. Na początku byli oni przeciwni naszemu związkowi. Wiedzą oni, że jestem w ciąży z kimś innym. Dziwie się, że dziennikarze jeszcze nie podjęli tematu ojcostwa Oliviera. W zasadzie żadna gazeta nie pisała kto jest ojcem.
- Bree kochanie, a co u ciebie w pracy? Jakieś nowe wyzwania? - zapytała pani Buts.
- Planuje podjąć się nowej współpracy. Mój przyjaciel otwiera firmę i chcę mu pomóc. Możecie się więc spodziewać nowego lidera w programach informatycznych. Będą to ogólnie programy bezpieczeństwa - uśmiechnęłam się i to samo zrobił Olivier.
Wiem, że był ze mnie dumny. Wiem też, że nie wiedział teraz do końca o co chodzi, zazwyczaj o wszystkim mu mówię.
- Oh kochanie, to cudownie. Jeżeli będzie jak mówisz, być może i nasza firma podpisze z nim współprace. Zdradzisz nam nazwę firmy? Lub chociaż nazwisko twojego przyjaciela, który już zapewne będzie znany nie tylko w Nowym Yorku.
- On jeszcze myśli nad wybraną nazwą, ale będę próbowała przytrzymać go przy Bieber's Company.
W tym momencie Olivier zakrztusił się wodą i wstał od stołu wycierając usta serwetką.
- Przepraszam, źle się czuje. Lepiej wrócę do domu.
I wyszedł. Bez słowa. Również wstałam, przeprosiłam państwa Buts i ubierając szybko płaszcz wyszłam na parking. Blondyn opierał się o maskę samochodu i głęboko oddychał. Widziałam jak jego barki unoszą się. Miał na sobie jedynie białą koszule, ponieważ marynarkę, którą zabrałam, zostawił na krześle. Podeszłam i podałam mu ją:
- Ubierz się, będziesz chory.
On jedynie chwycił ją i rzucił na siedzenie.
- Mam dosyć! Rozumiesz?! Jest tutaj tylko jeden dzień, a nie mogę go zdzierżyć. Nawet go jeszcze na oczy nie widziałem, a już nim rzygam! Dlaczego mi nie powiedziałaś! Dlaczego to ukrywasz!
Próbowałam go przytulić, ale mnie odpychał.
- Uspokój się, proszę. To tylko mój przyjaciel. To ciebie kocham!
Odsunął się, otworzył drzwi od strony pasażera i czekał aż wsiądę:
- Przepraszam.
Nie potrafiłam jednak uwierzyć w szczerość jego słów.
~.~
Co tu się dzieje! Kłócą się!
Podoba się?Co myślisz?
A jednak chłopcy się nie spotkali.
Następny mam nadzieje was zdziwi, nie wiem tylko czy pozytywnie. Nie mogę się doczekać, aż przeczytacie kolejny rozdział!
Następny mam nadzieje was zdziwi, nie wiem tylko czy pozytywnie. Nie mogę się doczekać, aż przeczytacie kolejny rozdział!
Jakieś pytania? Chętnie odpowiem.
Jesteście bardziej za shipem Justin i Bree czy Olivier i Bree
Jak to nazwać? Brestin? Brustin? czy Brivier? Blivier?
Jesteście bardziej za shipem Justin i Bree czy Olivier i Bree
Jak to nazwać? Brestin? Brustin? czy Brivier? Blivier?
Oczywiscie ze Justin i Bree,chce szybko nastepny !
OdpowiedzUsuń